Z dziećmi

Niemowlę w swoim pokoju?

Stało się! Wyprowadziliśmy małego lokatora z naszej sypialni do jej własnego pokoju ? Lekko nie jest, bo matka panikara, ojciec na punkcie córki przewrażliwiony, ale nie poddajemy się!

Myślę, że w normalnych warunkach jeszcze chwilę byśmy poczekali z tą zmianą,

BO:

1) Układ domu mam taki, że pokój Wiki i nasza sypialnia to jego dwa końce

2) Drzwi musimy mieć zamknięte, bo w przeciwny wypadku albo w naszym łóżku, albo wśród zabawek Wiki znajdziemy naszego psa ? który zresztą chrapie jak szalony!!!

3) Wiki jeszcze budzi się w nocy i często je…

Jak to u nas było i co wpłynęło na tę decyzję?

Jakiś czas temu zalali nas sąsiedzi, zanim właściciel mieszkania przysłał nam ekipę remontową minęło kilka tygodni, a panowie przyjechali malować o godzinie 17, więc już nie potrafiłam im odmówić w poszukiwaniu nowego terminu ;/ Niby dobre farby, niby eko ale jakoś nie wyobrażałam sobie, żeby Wiki spała w tych oparach. Jej pokój był już gotowy od dawna – służył raczej jako pokój zabaw, jej garderoba, magazyn dziecięcych zapasów, a w naszej sypialni stało już tylko łóżeczko. Postanowiliśmy, że na jedną noc przeniesiemy ją do jej pokoju, a sami będziemy spali w salonie, który sąsiaduje bezpośrednio z pokojem Wiki. Po tej nocy spodobał się nam komfort swobodnej kąpieli (prysznic sąsiaduje ze ścianą w sypialni, przy której stało łóżeczko Wiki), swobodnego szykowania się do pracy przez mojego męża rano – przecież skarpetki muszą pasować do koszuli ;). Knuł mi się w głowie chytry plan, że może by tak już zostało? Próbowałam jakoś przemycić ten pomysł mężowi, ale zakochany w swojej córce był oporny ? Wynegocjowałam jeszcze jedną noc, i kolejną, i jeszcze kolejną, i jeszcze ostatnią, a po niej myślałam, że mój kręgosłup rozpadnie się na kawałki od tej kanapy w salonie ? Postanowiliśmy, że zaryzykujemy – idziemy spać do sypialni, a Wiki zostaje u siebie. Niania włączona, inżynierskie patenty jak tu nie zamykać drzwi, ale je zastawić, żeby pies nie spacerował po mieszkaniu zastosowane i kładziemy się! ? Wróciły wspomnienia wieczorów we dwoje w naszej sypialni, oglądania filmów do późna itd… Gasimy światło! „Oddycha? Idź do niej zobaczyć. Myślisz, że śpi? Idę sprawdzić. Może niania się zepsuła? Słyszałaś? Co to było? Płacze!!!!! Biegnij! Śpisz? Ja też nie… A ona śpi? Idę zobaczyć. Oddycha? Idę zobaczyć. Gdzie idziesz? Zobaczyć czy śpi” Co to była za noc!!!!!!! Wcale się nie wyspałam ? Komfort posiadania własnej sypialni chwilowo odszedł na drugi plan. Ale! Nie poddajemy się… noc druga. Nastawieni pozytywnie – godzina 23.30 dziecko najedzone, śpi, my też idziemy spać. Godzina 24 – „Oszaleję! Idę po nią!” i tym sposobem Wiki pierwszy raz od swoich narodzin przespała prawie całą noc w naszym łóżku  – taki postęp wychowawczy o! ? Dziecko szczęśliwe, wyspane, uśmiechnięte – rodzice mniej. O nie moja panno! Tak nie będzie. Ktoś może powiedzieć, że wyrodna matka za mnie, trudno – mam swoje zasady. Jedną z nich jest to, że już będąc w ciąży postanowiłam nie robić sobie z domu placu zabaw i jak najszybciej stworzyć mojemu dziecku jego miejsce na ziemi – własny kąt do spania, zabawy, miejsce na jej małe sekrety… taki dziecięcy azyl. Powstał więc pokój, który cały czas się urządza, dopieszcza – ale o tym będzie osobny wpis.

Dlatego zmotywowani postanowiliśmy dzisiaj spróbować jeszcze raz. Trzymajcie kciuki! ?

P. S. Myślę tylko jak uśmiercić kukułkę, z zegara sąsiadki zza ściany pokoju Wiki….