Wspólny cel w wychowywaniu dziecka…
Wiadomo, że „do tanga trzeba dwojga” – do ciąży również ? Tak samo w wychowaniu dziecka udział powinni brać oboje z rodziców. Często bywa tak, że tata pracuje, mama zajmuje się dzieckiem. Ta sama mama nosiła malucha w brzuchu, w tym czasie dużo czytała, rozmawiała z innymi mamami, z lekarzami, z położną – to naturalne, że mama wie więcej, jest bardziej świadoma niektórych zagrożeń, spędza z dzieckiem więcej czasu przez co lepiej je zna, wie czego się spodziewać, wie co oznaczają pewne zachowania maluszka. Ważne jest jednak to, aby mieć wspólny cel, aby rozmawiać o tym czego chcemy dla naszego maleństwa, aby to wszystko przemyśleć i być w tym jednomyślnym. Czasem pod wpływem rodziny, innych rodziców możemy mieć wątpliwości, zapominać dlaczego wybraliśmy właśnie taką drogę, ale można sobie z tym poradzić! Stwórzcie sobie listę żelaznych zasad wychowania WASZEGO dziecka! ?
Znacie to? Jest sobie mąż – jego żona twierdzi jedno, teściowa drugie, mama trzecie, a kolega z pracy, który jest arcydoświadczonym ojcem dziecka o miesiąc starszego czwarte. Aaaa no i jeszcze są reklamy w radio jak mąż jedzie do pracy, reklamy w gazecie, pani w sklepie, która poleca dokładnie to a nie tamto i pani farmaceutka, która mówi coś jeszcze innego.
Dość! Stwórzcie sobie WSPÓLNIE listę – mamo wytłumacz tacie dlaczego tak a nie inaczej. Nie używaj argumentu: „Ty się nie znasz! Ma być jak mówię” – opowiedz, narysuj, podaj przykłady. Argument „Ja jestem matką i się znam” – nie jest żadnym argumentem. Tak jak Ty jesteś MATKĄ, tak on jest OJCEM – to Wasz wspólny „projekt” i wspólny cel.
Dla zobrazowania tego o czym piszę, przedstawiam Wam naszą domową listę – może pomoże ?
Rodzimy razem – poród rodzinny, ale mąż może wyjść jeżeli będzie tego potrzebował. Przecina pępowinę pod warunkiem, że będzie czuł się na siłach.
Nie chcę gości w szpitalu zaraz po urodzeniu. W domu również chciałabym trochę odetchnąć, oswoić się z dzieckiem i naszą nową, małą rodziną.
Karmię dziecko piersią – jeżeli się uda to do około roku, jeżeli się nie uda to świat się nie skończy, jeżeli będę musiała wprowadzić mm to omówimy to we dwoje, skonsultujemy się ze specjalistą i wybierzemy najlepsze mm. Nie będę wtedy gorszą matką.
Karmię w samotności lub tylko z mężem – nie w miejscach publicznych, nie u cioci na imieninach – wychodzę do osobnego pokoju, nie zabieram ze sobą widowni. Proszę to uszanować i pamiętać, że tekst „A co? ja nigdy gołych piersi nie widziałem??” zachować dla siebie.
Dbamy o intymność dziecka – jego przewijanie, kąpiel czy siadanie na nocniczku to nie miejsce dla oglądaczy.
Nie, bawarka nie działa ?
Sama będę wiedziała co mogę jeść, a czego nie karmiąc piersią – będę obserwować dziecko, zapisywać i wyciągać wnioski.
Dbamy o zachowanie harmonogramu dnia dziecka i jesteśmy w tym konsekwentni. Drzemki odbywają się o stałych porach, po drzemce zmieniamy pieluszkę, kąpiel zawsze o tej samej godzinie (do pewnego czasu), a po kąpieli ubieramy dziecko w piżamkę i nie bawimy się z nim już. Mówimy wtedy ciszej, używamy nocnej lampki.
Prosimy o ograniczenie mamie zbędnego stresu – to naprawdę działa na dziecko, a hormony stresu przenikają do pokarmu. Mama ma się zająć wychowaniem dziecka a nie bzdurami, kłótniami itp.
Dziecko czasem płacze i nie panikujemy, nie lamentujemy i nie przeżywamy „ojej ojej co jej jest” kiedy to się akurat dzieje. Rodzice sobie poradzą, znają malucha i wiedzą kiedy jest głodny i nie muszą ciągle słuchać „A jadła?”, „Na pewno jest głodna”.
Nie męczymy dziecka – jeżeli ma zły dzień, źle się czuje to odpuszczamy imieniny dziadka/ wujka albo odwołujemy wizytę gości. Każdy poważny człowiek, dla którego nasza córka jest chociaż trochę ważna będzie potrafił to zrozumieć.
Dążymy do tego, aby dziecko zasypiało samo w swoim łóżeczku, jednak nie stosujemy tresury.
W łóżeczku nie ma nic poza kołderką/ kocykiem – nie jest to miejsce do zabawy, tylko snu. Ma być maksymalnie bezpieczne, bez zbieraczy kurzu ze względów zdrowotnych i elementów mogących stwarzać zagrożenie jakim jest podduszenie.
Maksymalnie długo nie stosujemy poduszki w wózku i łóżeczku.
Nie przegrzewamy mieszkania.
Będziemy chodzić z dzieckiem na basen.
Nie oblizujemy smoczka, łyżeczki, nie jemy tymi samymi sztućcami.
Staramy się nie nosić dziecka zbyt często – wiadomo okazujemy mu czułość, przytulamy, nosimy, ale nie przez cały dzień. To jest akurat przykład na to, że bycie konsekwentnym się opłaca – Wiki ma pół roku i potrafi się sama bawić, leżeć, opowiadać a ja mogę w tym czasie zrobić coś w domu.
Nie stosujemy smoczka – a to z kolei jest przykład na to, że teoria teorią a praktyka praktyką ? Zmieniliśmy ten punkt po trzecim tygodniu, bo Wiki mogłaby ssać pierś bez przerwy. Teraz stosujemy smoczek tylko do zasypiania i zamierzamy go odstawić najpóźniej do półtora roku. Nie pozwalamy jej jednak bawić się w ciągu dnia ze smoczkiem w ustach.
Dziecko nie będzie spało z nami w łóżku, ale jego łóżeczko będzie stało w naszej sypialni.
Urządzamy dziecku osobny pokój w mieszkaniu, który do czasu jego przeprowadzki z naszej sypialni będzie bawialnią.
Od samego początku mówimy do dziecka ładnym, poprawnym językiem polskim – nie zdrabniamy, nie używamy dziwnych słów, nie przeklinamy – dziecko obserwuje, zacznie powtarzać prędzej niż się nam wydaje. „Aja hau hau” to nie jest przykład poprawnego języka ?
Uczymy mówić: mamusiu, tatusiu, babciu, dziadku, wujku, ciociu.
Kąpiemy dziecko o 19 i po tym czasie nie przyjmujemy gości (do około pół roku). Godzina 19 jest czasem naszej rodziny – tata kąpie dziecko, mama pomaga – nie odbieramy wtedy telefonów, nie otwieramy drzwi.
Prosimy gości o umycie rąk kiedy nas odwiedzają. To że myli je u siebie w domu to żaden argument ? Potem prowadzili samochód, trzymając kierownicę, którą trzymali milion razy wcześniej, otwierali drzwi w naszym bloku itd. Może przesadzam – trudno ?
Prosimy gości o nie odwiedzanie nas jeżeli mają katar, opryszczkę lub inną chorobę, którą maluch bez odporności może się zarazić.
Nie pozwalamy całować naszego dziecka po rączkach, które bierze do buzi oraz po twarzy.
Nie pozwalamy podawać sobie dziecka z rąk do rąk – to nie jest zabawka.
Robimy zdjęcia bez lampy błyskowej.
W nocy wstaje mama.
Wracam do pracy po roku urlopu macierzyńskiego.
Publikujemy zdjęcia dziecka w Internecie za zgodą obojga rodziców i do pewnego momentu życia dzieck, ale jego nagość, siedzenie na nocniczku, kąpiele są jego prywatnością i takich zdjęć nie mamy prawa udostępniać.
Najbliższa rodzina ma stały dostęp do zdjęć Wiki z każdego dnia jej życia, które umieszczamy na serwerze, ale ich upublicznianie w sieci ma obowiązek z nami skonsultować.
Szczepimy dziecko szczepionkami skojarzonymi 5w1. Dodatkowo szczepionkami przeciw pneumokokom i rotawirusom.
Nie dopajamy dziecka wodą z cukrem/ glukozą, słodzonymi herbatkami, napojami z kartonu.
Dziecko żyje z naszym psem, będzie się z nim kiedyś bawić, ale nie pozwalamy psu lizać dziecka po twarzy i rączkach, wchodzić na matę edukacyjną, kłaść się na kocyku dziecka, bawić się zabawkami dziecka. Za to dziecku nie pozwalamy bić psa, ciągnąć za ogon czy uszy, podchodzić kiedy je – od początku uczymy szacunku do zwierząt. Nie odrzucamy psa kiedy pojawia się dziecko – pies to też członek naszej rodziny.
Nie kołyszemy dziecka na rękach, w wózku, na kolanach. Nie podrzucamy w formie zabawy, nie trzęsiemy.
Nie pozwalamy sadzać dziecka jeżeli jeszcze samo nie siedzi, nie ciągniemy za rączki, nie prowokujemy chodzenia jeżeli samo nie chodzi, nie prowadzimy ciągnąc za rączki – wszystko w swoim czasie. Nie porównujemy ciągle! Nie obchodzi nas córka/ wnuczka sąsiadki, koleżanki itp. Będziemy reagować jeżeli któryś z etapów rozwoju długo nie nastąpi i zacznie nas to niepokoić.
Rozszerzamy dietę w okolicach 5,5-6 miesiąca schematem: warzywa, owoce, gluten, mixy warzyw z owocami, mięso, ryby, jajko. To my rozpoznamy moment, kiedy dziecko będzie gotowe. Słowa babci „no daj jej trochę” absolutnie niczego nie przyspieszą.
Tak – mogę wypić lampkę wina wieczorem, jeżeli dziecko je regularnie, przesypia noce i jeżeli do kolejnego karmienia mam minimum 3 godziny.
Ubieramy dziecko stosownie do pogody – nie przegrzewamy.
Nasze dziecko nosi ubranka tylko z bawełny.
Nie chcemy prezentów w formie wymyślnych ciuszków, w których dziecku będzie niewygodnie, kosmetyków (mamy swoje sprawdzone i przetestowane), zabawek, które nie były konsultowane z nami – nasza córka ma mieć kilka, a nie kilkadziesiąt zabawek, za to bezpiecznych i dobrej jakości.
Jeżeli ktoś koniecznie musi kupić coś naszemu dziecku, mimo iż nie ma takiej potrzeby mogą być to pieluchy których używamy, bawełniane body, bawełniane nieuciskowe skarpetki – tego nigdy za wiele.
Nie uznajemy chodzików, skoczków – kategorycznie nie uznajemy!
Wysłuchujemy rad, podpowiedzi, ale analizujemy je we dwoje w domu, konsultujemy ze specjalistą i wprowadzamy jeżeli uznamy to za słuszne.
Argument, „bo za naszych czasów tak było”, „bo ja swoje dzieci tak wychowałam”, „kiedyś tego nie było”, „przesadzacie” – nie jest absolutnie żadnym argumentem. Telefonów też kiedyś nie było, a wszyscy używają, za to azbest wszyscy mieli na dachach, a dopiero teraz wiadomo dlaczego się go już nie stosuje.
Mając dziecko świat się nie kończy – tata może wyjść z kumplami na piwo, mama może zostawić tacie odciągnięty pokarm i spotkać się z koleżankami, mieć czas dla siebie.
Mama stara się wyglądać jak kobieta i nie zapomina o swoim mężu ? Nie musi cały dzień chodzić w piżamie, pamięta co to makijaż, myje włosy, nosi ładną bieliznę, a jej dres może być czysty ?
Danonkom, podejrzanym parówkom, słodzonym kaszkom, kurczakowi z Lidla, słoiczkom z zawartością cukru i konserwantów mówimy stanowcze NIE! Tak, wiem – nie uchronię jej przed złem całego świata… ale mogę próbować ?
Unikamy czekolady, słodyczy i chipsów jak długo się da. Prosimy również gości o nie przynoszenie takich rzeczy i nie częstowanie nimi naszego dziecka dopóki nie powiemy jasno, że już można.
W naszym domu nie ma Coli, słodzonych napojów, energetyków – my tego nie pijemy i nasze dzieci też nie będą.
To my wydzielamy dziecku słodycze, bo oczywistym jest, że kiedyś będzie musiało je poznać.
Nie stosujemy wszystkich leków świata jak dziecko jest chore – używamy tylko tych niezbędnych, nie uznajemy cudownych wynalazków, maści o nieznanym składzie. Jesteśmy przygotowani na chorobę – mamy wiedzę, telefon do lekarza, zawsze zaopatrzoną apteczkę, sprawdzamy daty ważności leków i konsultujemy ich podawanie ze specjalistami.
To my jesteśmy rodzicami – nie będziemy tolerować podważania naszego autorytetu, komentarzy przy dziecku „Jak mama nie patrzy to możesz”, dokarmiania dziecka rzeczami zakazanymi pod naszą nieobecność, mówienia przy dziecku „Mama się nie zna – możesz się tym bawić”.
Nie oglądamy przy dziecku telewizji i prosimy o wyłączenie telewizora jak idziemy do kogoś. Przynajmniej przez pierwszy rok.
Potem analizujemy treści, które dziecko ogląda. Wybieramy bajki, sadzamy dziecko w bezpiecznej odległości.
Nie używamy telewizji jako zachęty do jedzenia.
Nie pozwalamy bawić się dziecku telefonem, iPadem, komputerem, pilotem.
Dziecko zawsze jeździ w foteliku! Nawet jeżeli będzie już większe i pojedzie „tylko do sklepu”.
Nie zostawiamy dziecka w samochodzie pod sklepem nawet na pół sekundy! Nawet jeżeli śpi, nawet jeżeli pada…
Pilnujemy upadających tabletek, środków chemicznych w dolnych szafkach, kostek w toalecie.
Znamy zasady pierwszej pomocy, wiemy gdzie jest najbliższy szpital.
Uczymy dziecko imienia i nazwiska. Haftujemy bądź piszemy numer telefonu do rodziców. Uczymy, że policja nie jest zła – trzeba podejść do pana policjanta i poprosić o pomoc. Nie pozwalamy nikomu na straszenie dziecka: „bo pan policjant cię zabierze jak będziesz niegrzeczna”.
Razem rozważymy czy Wiki pójdzie do żłobka, czy zatrudnimy nianię – na ten moment jeszcze tego nie wiemy.
Staramy się jeść wspólnie o ile to możliwe. W weekendy celebrujemy śniadania. Jemy razem z dzieckiem przy stole – bez komputerów, telefonów.
Tworzymy Wiki piękne wspomnienia – wspólne wakacje, spacery, święta, wspólne zabawy, czytanie książek lub chociaż wspólne błogie lenistwo.
Nie dajemy klapsów.
Nie krzyczymy bez powodu.
Nie obrażamy się.
Nie krytykujemy, nie porównujemy dziecka. Nikt inny również nie ma prawa tego robić.
Nie ograniczamy dziecku kontaktów z dziadkami, ciociami, wujkami, kuzynostwem – chcemy żeby Wiki wychowywała się w dużej, kochającej się i wspierającej rodzinie.
Chodzimy na małżeńskie randki, ale zostawiamy dziecko pod opieką osoby, która naszym zdaniem jest na to gotowa – spanikowana ciocia, nie jest dobrym pomysłem.
Dużo rozmawiamy z dzieckiem, ale pozwalamy na małe dziecięce sekrety ?
W chwilach bezsilności jedno z nas wychodzi na kilka minut, aby ochłonąć.
Nasze dziecko zawsze może na nas liczyć.
To my wychowujemy nasze dziecko! To my jesteśmy rodzicami.
Wspieramy się we dwoje – czy to w trudnych chwilach, czy w konfliktach, czy w każdym z punktów powyżej.
Jak na świecie pojawi się rodzeństwo dla Wiki, to oboje będziemy kochać równo ? Będziemy również dbać o to, aby żadne z naszych dzieci nie były faworyzowane przez nikogo, a drugie czuło się gorsze. Nie będziemy porównywać dzieci.
i ostatnia żelazna zasada – najważniejsza jest nasza rodzina i to my tworzymy zasady w jakich chcemy żyć!
Przebrnęliście przez całość? ? Brawo Wy!