Bunt dwulatka nie istnieje?! Niemożliwe!
Bunt dwulatka, trzylatka… czterdziestolatka? ? Znacie te określenia?
Każdy, kto ma w domu dwulatka, trzylatka wie, że w tym okresie sporo się dzieje. Bo buty nie takie, bo z jogurtu zdjęłam sreberko a miałam zostawić, bo miałam uszykować tiulową sukienkę i białe rajstopki, a na zewnątrz jest mróz, bo miałam zrobić warkocze… a jak zrobiłam to jednak kitki, bo warkocze były wczoraj… bo pies na nią patrzy, a ona nie chce, bo kakao ma być ciepłe – ale nie takie ciepłe jak wczoraj i nie takie zimne jak dzisiaj… bo ona się pójdzie kąpać, ale jak tatuś wróci – a tatuś jest w delegacji do jutra ?
Tylko ten, kto ma w domu dziecko w wieku przedszkolnym zrozumie o czym mówię – chociaż ja sama długo nie rozumiałam, bo Wiki była uśmiechniętym, grzecznym do granic możliwości dzieckiem ?
W dodatku otoczenie nie pomaga – dziadkowie już nie pamiętają jak to było 30 lat temu, bezdzietni zaczną się wymądrzać, bo przecież oni w teorii wiedzą jak powinno się wychowywać dzieci, inna matka w sklepie spojrzy na Ciebie z pogardą, że nie panujesz nad własnym dzieckiem w chwili gdy ono chce natychmiast lizak
Załóżmy, że wiecie i oczym mówię, znacie te przypadki i używacie określenia „bunt dwulatka” – a ja wiem, że znacie, bo do mnie piszecie ? Pomóżmy sobie! Ostatnio spotkałam się z Dominiką z Pomogę Ci Mamo. Dominika jest mamą, ale jest też psychologiem i trenerem – w swojej pracy zawodowej pomaga rodzicom zrozumieć swoje dzieci. I w tym wpisie pomoże też nam! Przeczytajcie koniecznie o czym miałyśmy okazję porozmawiać ?
Dominiko,
Mamy dzieci w podobnym wieku, poza tym jesteś psychologiem, więc chciałabym porozmawiać z Tobą o trudnych momentach w wychowaniu 2, 3-latka. Mianowicie – czy bunt dwulatka, trzylatka w ogóle istnieje?
Magda, bardzo mi miło, że zaprosiłaś mnie do tej rozmowy i zaufałaś mojej wiedzy oraz doświadczeniu w tym temacie. Chętnie odpowiem na pytania i rozwieję wątpliwości, zarówno Twoje, jak i Twoich czytelniczek.
Otóż, bunt dwulatka NIE ISTNIEJE. Jest to określenie bardzo krzywdzące dla dziecka, ponieważ zakłada, że dziecko buntuje się celowo, na złość rodzicowi, co jest kompletną bzdurą. Takie przekonania po pierwsze krzywdzą dzieci, a po drugie utrudniają relację między rodzicem a dzieckiem. Ten trudny czas w zasadzie można nazwać po prostu kolejnym skokiem rozwojowym – związanym z silnym rozwojem mowy, emocji oraz samoświadomości. Czy nie brzmi zupełnie inaczej zdanie: „Zachowuje się tak, bo jest teraz w trudnym momencie swojego rozwoju, nie potrafi jeszcze zapanować nad swoimi emocjami” niż „Boże, on cały czas płacze, o wszystko jest histeria, ciągle coś na mnie wymusza, mam tego naprawdę dość”? Dziecko nie buntuje się na złość – ono po prostu musi przez to wszystko przejść, żeby odnaleźć siebie i poznać kim jest.
Jak sobie z tym radzić? Jak nie krzywdzić swoją postawą dziecka i jak nie nakręcać jego złości w takim momencie?
Jak nie krzywdzić? Zmienić swoje podejście i spojrzenie na tego małego człowieka… Mieć z tyłu głowy, że on teraz nie potrafi inaczej, bo nie ma jeszcze odpowiednich umiejętności, bo nie zdobył jeszcze potrzebnego doświadczenia, bo jego mózg jest obecnie w przebudowie, a układ nerwowy potrzebuje zwyczajnie dojrzeć. Już sama zmiana naszego myślenia o zachowaniu dziecka jest wielkim krokiem ku temu by mu pomóc. Warto zawsze zadać sobie pytanie „O co tutaj chodzi?“, „Dlaczego on/ona zachowuje się tak, a nie inaczej?“ Już samo to sprawia, że nie podchodzimy do dziecka oceniająco i krytykująco, a z chęcią pomocy oraz wsparcia.
Złość dziecka nakręca złość rodzica. Opowiadają za to neurony lustrzane, które mamy w mózgu. Podstawą do uspokojenia się dziecka jest spokojny i opanowany rodzic. Dziecko samo się nie wyciszy i nie wróci do równowagi, potrzebuje pomocy dorosłego.
Piszą też do mnie czytelniczki z konkretnymi historiami. Pomożesz?
1) Jestem mamą 3-letniego chłopca i rocznej dziewczynki. Nie doświadczyliśmy buntu 2-latka, może dlatego, że w domu pojawiła się wtedy córka, ale od paru miesięcy zmagam się z zachowaniami, które wcześniej nie miały miejsca… wymuszanie (staramy się nie reagować i nie ulegamy, ale niekiedy trudno zachować spokój), czasami mam wrażenie, że syn w ogóle nie słucha co się do niego mówi („schodzę” wtedy do jego poziomu, ale nie zawsze to działa). Dużo mu tłumaczymy, rozmawiamy, ale chętnie przeczytałabym jak przetrwać ten okres i jak pomóc sobie i dziecku.
Sytuacja tutaj opisana jest bardzo częstą w przypadku pojawienia się na świecie rodzeństwa. Pisze do mnie dużo kobiet, które nie poznają swojego dziecka, odkąd urodziły drugiego malucha… Dla takiego starszaka wali się świat, został mu zabrany ktoś, kto jest dla niego wszystkim. W domu pojawia się inny mały człowiek, który zabiera uwagę mamy, zabiera czas mamy… dziecko czuje się zwyczajnie odrzucone i niekochane. Szuka sposobów na to, by sobie z tym poradzić i odzyskać swoją ukochaną osobę, chwytając się przy tym przeróżnych technik, stąd te trudne zachowania. Kluczowe w tym wszystkim jest wsparcie starszaka, okazywanie mu miłości, dawanie poczucia bezpieczeństwa, upewnienia go w tym, że zmieniło się funkcjonowanie rodziny, ale miłość do niego pozostaje niezmienna.
2) Jak radzić sobie z 3,5 latkiem, u którego praktycznie wszystko jest na nie…. Który latem chce wkładać polar, który na kolację chciałby czekoladę, który obiad chce jeść tylko nożem, a do przedszkola chciałby ubrać kąpielówki, podkolanówki i czapkę… ? Dodam, że gdy daję wybór z dwóch rzeczy to on kategorycznie chce zupełnie inną. Odmowa kończy się nieustającym płaczem i spóźnieniem do pracy….
Tutaj kłania się stawianie granic, które zawiera w sobie szacunek dla dziecka, szacunek dla siebie samego oraz wymogi sytuacji. Dzieci bardzo tego potrzebują do codziennego funkcjonowania, a rodzicom ten temat się mocno rozmywa. Zachęcam serdecznie do obejrzenia krótkiego video w tym temacie, które opublikowałam w zeszłym tygodniu – tam wszystko dokładnie wyjaśniam.
VIDEO – http://www.pomogecimamo.pl/video
Dodatkowo, w takich sytuacjach trzeba pewnie popracować nad komunikacją z dzieckiem, zmienić to co do tej pory stosowaliśmy skoro nie działa… ale tutaj jest co najmniej kilkadziesiąt technik do zastosowania + pewne niezmienne podstawy podejścia do dziecka. To jest tak obszerny temat, że nie damy rady tego omówić w kilku słowach czy zdaniach. Zapraszam natomiast do kontaktu ze mną indywidualnie w tej sprawie, przeanalizuję zachowania i reakcje dziecka oraz rodziców, i pokażę co robić, żeby komunikacja działała. ?
3) Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały?
Przede wszystkim słuchać dzieci ? Zamienić nakazy i zakazy w rozmowę. Zamiast wydawać polecenia, zacząć zadawać pytania pełne ciekawości, zaangażować dziecko w codzienność, w końcu jest członkiem Waszej rodziny. Unikać pośpiechu, którego dzieci nie cierpią i się przeciw niemu buntują – to my planujemy i zarządzamy czasem! Nie naciskać, nie stawiać na swoim za wszelką cenę, nie prawić kazań, bo wtedy opór jest największy – w zamian zmienić ton, zażartować, zamienić zadanie w wyzwanie, poszukać rozwiązania, kompromisu, dać dziecku wybór. Być uprzejmym i jednocześnie stanowczym, stawiać granice! Pamiętać, że językiem dzieci w pierwszych latach życia jest ZABAWA ?
To są oczywiście podstawy, natomiast pytanie jest tak ogólne i szerokie, że mogłabym się rozpisać na 20 stron, tylko nikt by nie dotarł do końca tego wywiadu… Tutaj również zapraszam do siebie na konsultacje, gdzie dobiorę metody odpowiednie do konkretnego dziecka, bo coś co działa na Jasia, może nie zadziałać na Karola, i odwrotnie.
4) Kary i nagrody – stosować czy nie?
NIE STOSOWAĆ. Kary i nagrody są zewnętrzną kontrolą dziecka. Są niejako zmuszaniem dzieci do zrobienia tego, czego chce rodzic. Nie ma tam przestrzeni na naukę, na której tak naprawdę nam zależy. Kary i nagrody nie uczą rozwiązywania problemów, odwracają uwagę od konkretnych problemów, oraz nie angażują i nie wzmacniają wewnętrznej motywacji. Bardzo zachęcam do obejrzenia moich dwóch transmisji: jedna o karach, druga o nagrodach. Tam szczegółowo wyjaśniam co system kar i nagród powoduje, oraz wskazuję alternatywy dla tych, jakże nieskutecznych długofalowo, metod.
5) Moja córcia nawet budzi się z krzykiem „siamaaaa !!!!!!? wszystko sama….od zmiany pieluchy po wyjście z psem (ma 22mc) – jak mieć w sobie cierpliwość i pozwalać ubierać buty 20 minut kiedy bardzo się spieszymy?
Wiek około 2 r.ż. to czas kiedy pojawia się bardzo silny rozwój samodzielności, dzieci wówczas wszystko chcą robić same. Jest to związane z powolnym oddzielaniem się od mamy, zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Należy pozwalać dziecku na te samodzielne próby, oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Jeśli bardzo się spieszycie, to może warto zacząć przygotowanie do wyjścia 15 minut wcześniej, a nie na ostatnią chwilę? Jeśli nie udało się tego odpowiednio zaplanować to zaproponować dziecku, że mama założy buciki, a w tym czasie córeczka zajmie się zakładaniem czapki? Albo mama jednego bucika, a córka drugiego? Trzeba poszukać kompromisu ? W kryzysowej już sytuacji można spróbować odwrócić uwagę, żeby córka zajęła się czymś innym, a my w tym czasie szybko zakładamy te buty.
A jakaś ogólna rada na sam koniec? Jak to przetrwać i nie zwariować? No i… czy to mija?
Zacznę od tego, że TAK, TO MIJA ? z każdym miesiącem te struktury w mózgu zaczynają tworzyć kolejne połączenia, a układ nerwowy jest coraz bardziej dojrzały. Dziecko ma coraz więcej zasobów na radzenie sobie z trudnymi emocjami i sytuacjami. Jednak nawet super wykształcony mózg nie załatwi całej sprawy – wsparcie i nauka od rodziców, to jest klucz. Musimy uczyć dzieci co to są emocje, jak się nazywają, co się z nimi robi, jak bezpiecznie je wyrażać, jak wracać do równowagi.
Jak przetrwać i nie zwariować? Odsyłam do drugiego pytania w naszej rozmowie ? Kwestia odpowiedniego podejścia do dziecka, ułożenia sobie tego w głowie, oraz ciężka praca nad sobą samym, nad naszymi emocjami, nerwami, złością.
Kochana! Ogromnie dziękuję za przywrócenie wiary ?
Dziewczyny, czy ten tekst jakoś Wam pomógł? Mamy się z Dominiką spotykać częściej? A może jakiś live? ? Koniecznie dajcie znać co o tym myślicie!