Ehh pamiętam jak całkiem niedawno leżałam na porodówce nie wiedząc co mnie czeka, a tu już miesiąc mija odkąd mój maluszek jest na świecie. Czas mina nieubłaganie i mam świadomość tego, że nawet nie zauważę kiedy zacznie biegać, skakać i zalewać wszystkich swoim słowotokiem ? Ale póki co niech będzie jeszcze taką słodką kruszynką, która uwielbia zasypiać w ramionach mamy! Tak! Od miesiąca jestem MAMĄ! Ależ to macierzyństwo jest piękne <3
Ale od początku…
Jak nam minął ten miesiąc? Muszę przyznać, że bardzo spokojnie. Zrezygnowaliśmy z pomocy babć chcąc nauczyć się siebie we troje i chyba nam się udało. Pamiętam jak wróciliśmy z mężem i małą ze szpitala, położyliśmy ją w łóżeczku i zapytałam męża: „I co teraz?” ? Teraz nasze życie wygląda zupełnie inaczej ? Inne rzeczy są ważne, inne rzeczy się liczą.
Inaczej wygląda też nasz dzień. Wypracowaliśmy sobie pewien system, który mała na szczęście zaakceptowała. Kąpiemy ją o godzinie 19 – nawet jak się pali i wali to jest rzecz święta! Goście są wypraszani, ze spaceru wracamy i oddajemy się naszemu rytuałowi. Kąpie tata, potem malucha przejmuje mama: wyciera, ubiera, karmi i kładzie spać. Potem pobudka w okolicach 2-3, kolejna w okolicach 6 i dzień zaczynamy około 10. Tzn. Wiki zaczyna, bo mama już dawno zaczęła ? Po karmieniu o 6 sprzątam, gotuję, dbam o siebie, piszę posty na bloga ? Potem albo spacer (jak nie ma upału), albo leżymy, „gadamy”. Koło południa kolejna drzemka – taka godzinna ? Dalej jedzenie i między 14 a 15 kolejne spanie. A potem ulubiony punkt dnia: 17.30 i spacer z tatą! ? Bierzemy psa, po drodze kupujemy lody w cukierni obok naszego blogu i wędrujemy. To są nasze chwile i bardzo je lubimy.
Natomiast analizując ten miesiąc w liczbach stwierdzam, że zużyliśmy 6 paczek pieluch, mała miała kolkę 4 razy, zgubiłam 17 ciążowych kilogramów, zrobiłam mnóstwo kilometrów z wózkiem, miałam najwyższy w historii rachunek telefoniczny za wysyłanie MMSów ze zdjęciami Wiki i chyba nigdy wcześniej nikt nie dostał ode mnie tylu buziaków co ten mały szkrab ? Nigdy też nie wpatrywałam się w nikogo godzinami jak śpi i nie cieszyłam się jak wariatka z kupki w pieluszce po ataku kolki ? Tak, tak! priorytety się zmieniają. Ale do „dawnej siebie” też wróciłam ? Znowu mam czerwone paznokcie, znowu używam czerwonej szminki i wreszcie wszystkie moje szpilki są na mnie dobre – zatem mama wraca do gry! ?
A tak poważnie… to był najpiękniejszy miesiąc w moim życiu i mam nadzieję, że każdy kolejny będzie równie piękny <3