Jestem zła, bardzo zła, ale nie wiem na kogo! Na służbę zdrowia? Nie wiem… Na społeczeństwo?
Moja córka kończy dzisiaj 13 tygodni, bacznie ją obserwuję i sama zauważyłam pewne nieprawidłowości – wygina się w księżyc, nie lubi leżeć na brzuchu, a jak już leży to główkę podnosi tylko na kilka sekund. Powiedziałam o tym naszemu lekarzowi rodzinnemu – pani doktor stwierdziła, że przesadzam i że ma czas – nie widziała problemu. Poszłam drugi raz – usłyszałam, że dzieci „naturalnie są krzywe i jeszcze się wyprostuje”. Nie odpuściłam – zmusiłam do wypisania skierowania na rehabilitację. Ale to nie koniec – bo na rehabilitację w ramach NFZ czeka się od 3 do 5 miesięcy!!! Przypomniałam sobie o mojej położnej – dzwonię! „Pani Magdo, tak nie może być – ona jest już za duża żeby się tak działo”. I co teraz? Mam czekać kilak miesięcy na swoją kolej? Gdybym czekała to pierwsza rehabilitacja przypadnie nam w czasie kiedy Wiki powinna już sama siedzieć – a czekając do tego czasu, na pewno nie będzie siedzieć wtedy kiedy powinna. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każde dziecko ma swoje tempo rozwoju, jedne siadają później, inne wcześniej ale jeżeli coś nieprawidłowego się dzieje to trzeba działać.
Więc działam! Idę prywatnie – 90zł. Pani ogląda dziecko i strzela do mnie pytaniami, których trafność wprawia mnie w osłupienie: „Nosi pani dziecko przodem do siebie?, Podnosi ją pani na wznak?, Odkłada ją pani na plecy?, Leży w bujaczku?” TAK! Wszystko to robię! A dlaczego? Bo myślałam, że tak jest dobrze… Bo mimo, iż jestem bardzo świadomą mamą, dużo czytam, pytam, sprawdzam to nie wpadłam na to, żeby sprawdzać poprawność każdej dziennej czynności. Dlaczego jeszcze? Bo NIKT mi o tym nie powiedział. W szpitalu, nie pokazali mi nawet jak ją przewijać – a ja co robię? Chwytam za nóżki i podnoszę pupę do góry, bo tak robili w szpitalu, tak robiła moja mama, tak robią inne mamy – i czego się dowiaduję? A tego, że mogę dziecku uszkodzić stawy biodrowe! Tego też nikt mi nie powiedział…
I nie wiem do kogo mieć pretensje – oczywiście mam do siebie, bo to JA swoją niewiedzą szkodzę dziecku. Diagnoza? Wzmożone napięcie mięśniowe – nie mam się martwić, podobno wiele dzieci to ma. Jakoś mnie to nie uspokaja…
Ale to się zmieni – będę jeszcze większym książkowym molem i internetowym trollem – będę czytać, pytać i męczyć ekspertów. Będę się uczyć i namawiać do tego innych. A przede wszystkim stosować się do zaleceń rehabilitantki – kłaść małą na boczku i potem podnosić, nosić przodem do świata nie opierając o swój brzuch tylko pozwalając na pracę jej mięśni, odkładać dziecko na bok a potem przewracać na plecki, kłaść dużo na brzuchu i nie stosować bujaczka ani poduszki.
I niech mi któryś z dziadków tylko powie, że kiedyś było inaczej i nie mam wymyślać z tym noszeniem! Ojj niech powie…
Uff… już mi lepiej ? Miłego dnia Kochani!