Pierwsza wizyta u noworodka… i jego rodziny!
Kilka słów o tym jak się zachować lub nie odwiedzając noworodka i jego rodzinę – bo o niej często zapominamy, wypatrując dziecka od samego wejścia ?
Chcesz żeby rodzice dziecka zaprosili Cię do siebie jeszcze kiedyś? Trzymaj się kilku zasad… no chyba, że nie chcesz ?
Zapytaj o termin – jaki? Dogodny dla rodziny maluszka. Uwierz – dzień wyjścia ze szpitala takowym nie jest. Pierwszy tydzień również. Jeżeli nie jesteś babcią, dziadkiem, rodzeństwem czy najbliższą przyjaciółką to poczekaj na swoją kolej, odpuść trochę. Poczytaj o połogu, o laktacji a zrozumiesz ?
Nie siedź pół dnia – po pierwsze może być to dla wszystkich męczące. Po drugie dla matki, która karmi piersią, krwawi itd – krępujące. Po trzecie – dla rodziny która uczy się swoich nowych ról – denerwujące. Wpadnij na chwilę, wypij herbatę i idź człowieku do domu. Jeszcze będzie okazja, jeszcze się napatrzysz na malucha. Teraz daj tej rodzinie odpocząć i pobyć ze sobą.
Umyj ręce! Ehhh… niby taki banał, a przypominać trzeba ? Mówisz, że myłeś ręce w domu i brudasem nie jesteś? No tak! A przypomnij czym przyjechałeś? Autobusem? I niczego tam nie dotykałeś? Koleś przed Tobą nie osmarkał sobie ręki, a potem nie dotknął poręczy? Samochodem? Rozumiem, że jego drzwi otwierają się bezdotykowo? A potem jak wchodziłeś do domu noworodka to nie dotykałeś klamek, poręczy, przycisków w windzie?
Nie całuj dziecka, nie wrzeszcz mu na głowa…
Nie przynoś kolejnych ubranek – wiem, że mawia się, że to się zawsze przyda, ale wbrew pozorom przesadna ilość ubranek dla maluszka to tylko problem – więcej do prania, prasowania itd. Ten maluszek i tak nie ucieszy się z prezentu dla siebie, a mama zapewne ma dla niego już wszystko. W zamian kup coś jego starszemu rodzeństwu – jakiś symboliczny drobiazg. Często zapominamy o starszych dzieciach i w natłoku odwiedzin/ gości czują się one odrzucone. Wystarczy drobiazg – serio! Albo… kup coś mamie dziecka! Ta kobieta odwaliła kawał dobrej roboty, a często jest traktowana tak jakby wykonała zadanie i nie była już potrzebna nikomu – poza dzieckiem oczywiście. Przynieś jej kwiaty, czekoladę, kule do kąpieli, maseczkę – cokolwiek. Niech poczuje się ważna, niech ma odrobinę radości. I co najważniejsze – zapytaj ją jak się czuje! Niech się wygada, niech Ci opowie, niech ponarzeka – uwierz… ona tego potrzebuje. Kto nam jeszcze został? Ojciec dziecka – wbrew pozorom on też może przechodzić trudne chwile. Jeżeli para ma starsze dziecko – całą opiekę, logistykę, dom musiał wziąć na siebie podczas nieobecności żony. Na pewno równie mocno przeżywał i denerwował się narodzinami malucha. Martwił się o żonę. Zwyczajnie może być zmęczony, przytłoczony, sfrustrowany – przynieś mu piwo dobry człowieku, poklep po ramieniu i powiedz: „Dobra robota stary!”. Albo wiesz co? Zapowiadając się z wizytą powiedz, że przyniesiesz ciasto – wszyscy będą szczęśliwi ?
Nie przychodź z katarem – szczególnie tym pseudo alergicznym. Najzabawniejsza jest dla mnie ta autodiagnoza – mam katar, ale nie martw się, nie zarażam….
Nie wymądrzaj się na tematy wychowawcze – daj młodej rodzinie wyznaczyć sobie własne zasady, znaleźć własne rozwiązania, sposoby. No chyba, że zapytają o radę, poproszą o pomoc – wtedy pomóż, doradź, pokaż.
Nie przyprowadzaj przedszkolnego dziecka do domu maluszka w jego w pierwszych tygodniach życia – żłobek, przedszkole to siedlisko bakterii i wirusów. Nawet jeżeli Twoje dziecko jest zdrowe – bądź ostrożny. Wiem, że bakterie do domu może przynieść tata z pracy, listonosz, położna środowiskowa, ale mimo to warto minimalizować ryzyko.
Nie zabieraj ze sobą ciotki, wujka, pięciu braci i sąsiadki – wszyscy zdążą poznać nowego członka rodziny, ale daj mu czas.
Nie oczekuj ze w domu będzie panował idealny porządek, przywita Cię mama w szpilkach i włosach od fryzjera, a wszyscy będą tryskać energią. Jeszcze raz powtórzę – daj im czas!
I przeciwnie – nie zwlekaj z wizytą 2 lata… Młodzi rodzice mogą chcieć zwyczajnie spotkać się z kimś dorosłym, opowiedzieć o swoich wrażeniach, przeżyciach itd.
Nie pytaj czemu dziecko płacze…. a już na pewno nie wygłaszaj teorii na temat powodu płaczu – dzieci płaczą, serio! Jedne mniej, inne więcej ale w ten sposób się komunikują – płaczą bo są głodne, bo mają mokra pieluchę, bo jest za ciemno, za jasno, za głośno, za ciepło, za zimno, bo je metka w śpiochach drażni, bo kocyk się zagiął i uwiera, bo wsadziły sobie palec do oka… ?
Tak – oddychać możesz, ale nie za głośno ?
I z dystansem proszę – przy kolejnym dziecku połowa tych rzeczy już nie drażni, ale uwierz – przy pierwszym kiedy cała drżysz zmieniając pieluchę, kiedy nie wiesz czy ból który przenika Twoje ciało jest czymś normalnym – każda z powyższych spraw może irytować do potęgi. A dołóż do tego hormony człowieku…