Podsumowanie roku – czyli, co jest w mojej kosmetyczce i jak dbam o siebie.
Podsumowanie roku? Sama jeszcze nie wierzę w to, że mamy kolejny rok. 2018 minął jakoś dziwnie ekspresowo i był napchany wydarzeniami do granic wytrzymałości… Ale to były dobre zdarzenia – i to jest cenne!
Miniony rok upłynął mi pod znakiem wielu zmian – jedną z takich zmian była totalna zmiana w zakresie urody, pielęgnacji twarzy i ciała, makijażu i dbania o siebie. Zadziała się w mojej kosmetyczce rewolucja! Wiele rzeczy wzięłam pod lupę, czytałam składy, inne rzeczy zwyczajnie wyrzuciłam. Bardzo zmieniłam podejście i zaczęłam kupować świadomie. Zaczęłam też świadomie dbać o siebie. A wszystko to zawdzięczam mojemu absolutnemu kosmetycznemu ulubieńcowi tego roku jakim jest miejskie SPA Regeneracja.
Regeneracja
….jest numerem jeden w hierarchii ulubieńców. Dlaczego?
- Dziewczyny zadbały o mnie kompleksowo, poukładały moją pielęgnację, powiedziały co dla mnie dobre a co złe.
- Dbają tam o mnie, pamiętają co lubię, wiedzą jak moja skóra reaguje na konkretne zabiegi.
- Odpoczywam tam! Uwielbiam wieczorne masaże, panujący tam spokój, ciszę i dbałość o intymność.
- Nie jestem anonimowa – lubię w Regeneracji to, że nie jestem jedną z miliona klientek, o której personel nic nie wie. Witają mnie tam moim imieniem, wiedzą jaką kawę piję, pytają o rzeczy o których wspominałam ostatnio – to bardzo miłe, a przy tym wyważone by nie naruszało mojej osobistej sfery… a to też trzeba umieć!
- Spełniają moje bardzo wysokie wymagania dot. jakości usług.
- Częstują czekoladką na powitanie ?
Moje ulubione zabiegi?
- na pierwszym miejscu endermologia! Korzystałam z tego zabiegu przez wiele tygodni w okresie wiosennym i wiem, że ten zabieg działa cuda ?
- rytuał botaniczny – absolutnie ulubiony, relaksujący, odprężający
- masaże – wszystkie!
- kwasy – azelainowy ulubiony!
Regeneracjo! W ciemno wpisuję Was na listę ulubieńców 2019 – a co! ?
Mokosh
Kolejny ulubieniec tego roku to marka Mokosh. O tym, że Mokosh stał się ulubieńcem, że darzę tę markę wielkim zaufaniem świadczy fakt, że powstało dedykowane masło do ciała „#mamczasdlasiebie Mum’s Life by Mokosh”. Wykupiłyście prawie cały zapas – a to też doskonały dowód na jakość. Za co lubię Mokosh?
- za składy
- za zapachy
- za działanie
- za wydajność maseł
A moi kosmetyczni ulubieńcy z Mokosh?
- oczywiście masła do ciała
- brązujący balsam do twarzy i ciała – pięknie podkreśla kolor, nie zapycha, nie pachnie samoopalaczem
- malinowy balsam do ust
- oleje! Stosuję do olejowania ciała, włosów, robię z nich domowe kosmetyki – bardzo polecam!
Tołpa
Kosmetyki Tołpa znam od…. 20 lat? Opowiadałam tu kiedyś taką historię jak to mój tata przywoził mamie borowinę Tołpy z delegacji. Byłam wtedy w szkole podstawowej i zastanawiałam się co to za błoto ? Do Tołpy wracałam co jakiś czas, ale jakoś miłości wielkiej nie było. Nie było też świadomości, bo kupowałam raczej to, co w popularnej drogerii stało na wysokości moich oczu lub miało etykietkę „promocja”. Dopiero 2-3 lata temu przyjrzałam się asortymentowi Tołpy bardziej i przepadłam w miłości do niektórych produktów.
Wybrałam perełki, do których wracam systematycznie:
- peeling 3 enzymy – mam skórę naczynkową, więc staram się nie używać peelingów tradycyjnych. Tego też mnie nauczono w Regeneracji ? Jakiś czas temu z polecenia spróbowałam tego peelingu…. i to już moja trzecia tubka. Działa rewelacyjnie! Nie podrażnia skóry, ale sprawia, że jest ona gładka, czysta, rozświetlona i gotowa na dalsze działania.
- czarna maska – to jest dopiero oczyszczanie! Lubię swojej skórze zrobić czasem taki dzień odpoczynku – peeling + maska + dzień bez makijażu, bez kremów itd. Niech oddycha! Odwdzięcza mi się potem ładnym wyglądem ? A ta maska naprawdę oczyszcza – to nawet widać w trakcie aplikacji, kiedy pory się oczyszczają.
Miya
Poznałam tę markę na Instagramie. Pastelowe, kolorowe, cukierkowe… pomyślałam sobie. Zaczęłam obserwować i przepadłam! Złożyłam jedno zamówienie, potem drugie, potem trzecie… i tak zamawiam! Dlaczego?
- bo moja skóra bardzo lubi te kosmetyki!
- bo mają świetne, przystępne ceny
- bo ekspresowo dostarczają zamówienia
Moi ulubieńcy z Miya?
- serum myPOWERelixir – bogate, skoncentrowane i uwielbiane przez moją cerę. Używam go, kiedy widzę że twarz potrzebuje zastrzyku energii – działa zawsze! Jest bardzo wydajne – wystarczy odrobina, by odżywić całą buzię.
- krem rozświetlający SecretGLOW – używam pod makijaż, pod oczy. Bardzo ładnie rozświetla, dodaje blasku i pięknie pachnie. Nie lepi się, nie roluje, nie świeci.
- rozświetlacz mySTARlighter – chyba najlepszy rozświetlacz jaki miałam! Tworzy subtelną taflę, bez efektu brokatowej choinki. Używam na kości policzkowe, łuk Kupidyna, czubek nosa, obojczyki – przy wyciętych sukienkach. Naprawdę robi wrażenie!
- maseczka z kwasem azelainowym myPUREexpress – wspaniale oczyszcza i przygotowuje cerę do dalszej pielęgnacji. Pachnie owocowo, wakacyjnie i bardzo przyjemnie.
- olejek do demakijażu mySUPERskin
BioDermic
Te produkty również poznałam w tym roku. Testowałam długo i systematycznie, aż uzyskały miano ulubieńców. Podarowałam je również kilku paniom z rodziny na święta. Maseczki BioDermic znalazły się też w moich świątecznych zestawach, które kupowałyście z ogromnym zainteresowaniem! Dlaczego?
- mają bardzo dobre składy jak na gotowe kremy.
- są w bardzo praktycznych i pozwalających zachować higienę opakowaniach – bardzo lubię kremy z pompką! Świetnie sprawdzają się również w podróży – nic się nie zbije, opakowania są lżejsze.
- pięknie pachną
- mają przyjemne dla skóry formuły – nie lepią się, szybko się wchłaniają, dobrze zachowują się pod makijażem
- są w przystępnych cenach
- działają! ?
Moi ulubieńcy?
- zdecydowanie maseczki w płachcie! Nakładam je na twarz i leżę ? Resztę preparatu wcieram w szyję i dłonie. Moją ulubioną jest wersja z kwasem hialuronowym lub kolagenem.
- serum z kwasem hialuronowym – buzia jest po nim gładka i napięta, a rano wypoczęta.
- krem na noc z kwasem hialuronowym – bardzo odpowiada mi jego bogata, gęsta formuła plus wspaniały, elegancki zapach
Leafy
Leafy to polska firma ze wspaniałą i przemiłą właścicielką ? Dzięki temu, że właścicielka jest jaka jest, to los nas jakoś połączył i kosmetyki Leafy trafiły do moich świątecznych zestawów. Sama ich używam systematycznie i bardzo cenię. Za co?
- za składniki – proste, naturalne… właściwie to bardziej proste i naturalne już być nie mogą ?
- za opakowania – olejki z pipetą pomagają w dozowaniu i zachowaniu czystości
- za to, jak działają na moją skórę!
- za ceny – bardzo przystępne, ale poparte jakością produktu.
A ulubieńcy? Jest ich kilku w asortymencie Leafy:
- mój absolutny numer 1, to olej z opuncji figowej! Cudo absolutne. Nazywany jest najbardziej ekskluzywnym olejem świata i potrafię w to uwierzyć. Nie wiem jaką ten olej ma w sobie moc, ale działa wszechstronnie. Kiedy potrzebuję ukojenia – łagodzi podrażnienia i sprawia, że moja skóra się wycisza. Kiedy oczekuję nawilżenia – nawilża doskonale. Jest moim ulubionym olejem i na pewno będę do niego wracać.
- nierafinowane, łupane masło Shea – co mogę powiedzieć? Turbo nawilża ? Skutecznie i na długo.
- olejek z pestek moreli – to właśnie ten olejek znalazł się w Waszych świątecznych zestawach! Sama stosuję go na 3 sposoby: dodaję do kąpieli, używam do masażu oraz do demakijażu. Jest naturalny, bezzapachowy, nie uczula i służy mojej skórze.
Iossi
- Nie ma lepszych peelingów na świecie niż te od Iossi – no nie ma i tyle ? Testowałam kilka – każdy pachnie obłędnie, pozostawia skórę gładką, nawilżoną i pokrytą przyjemną powłoką. Produkty są bardzo wydajne i nie pachną sztucznymi konserwantami. Moje ulubione i już!
- Druga perła Iossi to serum rozświetlające z witaminą E i C – kiedy mamy za oknem paskudną jesień czy zimę, to nasza cera nie szaleje z radości. Potrzebujemy słońca i energii. Wtedy właśnie używam tego serum. Rano, po umyciu twarzy, 2-3 kropelki wmasowuję w mokrą skórę. Odwdzięcza mi się promiennym wyglądem ?
W tym roku za cel stawiam sobie poznanie reszty asortymentu ? A może Wy coś polecicie z Iossi?
Studio Agnes
Rok 2018 był też rokiem rzęs! Poszłam do Agnieszki „na rzęsy” i przepadłam ? Urzekł mnie wachlarz rzęs na moich oczach i ta niezwykła wygoda jaka się z tym wiąże. Zaczęłam nosić rzęsy wiosną i co miesiąc mówiłam sobie, że jeszcze tylko raz, potem przerwa itd… z ostatniego razu robił się kolejny miesiąc i kolejny i kolejny. Dlaczego to studio? Bo zależało mi na jednym – by nie mieć efektu martwej gąsienicy na oczach. No nie lubię takiego efektu o tyle. Chciałam by było to subtelne i eleganckie. I taki efekt uzyskałam. Do tego niezwykła precyzja, czystość i delikatność właścicielki salonu sprawia, że wracałam tam bardzo chętnie. Zasnąć też mi się zdarzyło ?
Teraz czas na pudrowe brwi spod ręki Agnieszki! Czekam na odpowiedni czas i działamy!
Uff mamy to! ? A jak wyglądają Wasze kosmetyczki? Co w nich jest, czego brakuje, nad czym chcecie w tym roku popracować? Ja zdecydowanie nad włosami, bo mój przesuszony blond potrzebuje turbo regeneracji i nawilżenia. Będę z tym walczyć!
Brak komentarzy